Kto utknął w weekendowych korkach w Bournemouth i okolicy, ten zrozumie, jak napięta była chwilami atmosfera, zresztą nie tylko na drogach. Gorąco – nie tylko od słońca – zrobiło się na jednym z parkingów. I tu historia zajścia. Ku przestrodze nas wszystkich. Z dwóch powodów. 

Bournemouth, środek soboty. Ścisk jak w puszcze sardynek to mało powiedziane o tysiącach na plaży. I w tym tłoku awantura z Polakiem w roli głównej. Jeszcze długo potem komentarze do niej przeczytać można było o niej na niejednym profilu na Facebook’u. Zaczęło się od samochodu na polskich numerach rejestracyjnych, parkującego na miejscu dla inwalidów. Wygodnie, bo tuż przy zejściu w dół. Wysiadają roześmiane dziewczyny z torbami wypchanymi ręcznikami i młody chłopak. Ktoś zwraca mu delikatnie uwagę, że zajął miejsce dla niepełnosprawnych. „Not your business” – rzuca chłopak i zamyka bagażnik. W tym momencie do rozmowy włącza się przechodzący starszy mężczyzna. Ten już podniesionym głosem „wyjaśnia” chłopakowi z polskiego auta, ze wręcz przeciwnie – to sprawa wszystkich dookoła, bo zasady obowiązują każdego bez wyjątku. Koniec końców nerwy puszczają wszystkim. Polak (w którymś momencie padło pytanie o narodowość) przeplata angielskie zdania litanią polskich wulgaryzmów kierowanych pod adresem rozmawiających z nim Anglików, a ci wyrażają zdania o obrażających ich zasady i kulturę Polakach. Już nie o Polaku, ale o Polakach. Zadziałała zasada jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Poza nami, oberwało się innym narodowościom, zarówno na miejscu zajścia i w Internecie – w większości przypadków dyplomatycznie. Był jednak i komentarz ostro rasistowski, na portalu społecznościowym. Jego autor zaatakował nowych członków Unii wyrzucając im między innymi chciwość, zacofanie i tępotę. Na koniec życzył Polakowi, żeby szybko spotkał go wypadek, w wyniku jakiego będzie niepełnosprawnym. Wtedy będzie mógł do woli parkować na miejscach dla nich wyznaczonych. Niepotrzebne było całe zajście. Jeden źle parkujący kierowca – reagujący złością na kulturalne początkowo zwrócenie mu uwagi –wywołał burzę, w ktorej oberwało się słownie nawet brytyjskiemu rządowi za wpuszczanie zbyt wielu imigrantów do UK. Najgorszym jest jednak fakt, ze chłopak zignorował nie tylko przepisy, ale i fakt, iż każdy z nas jest ambasadorem własnego kraju na obczyźnie, bo nigdy nie wiadomo, czy jedno nieprzyjemne doświadczenie z Polakiem nie uprzedzi kogoś do nas wszystkich, a czy jedno dobre do nas przekona. Tym razem przez parkowanie naszego rodaka przechodnie wyrazili (i usłyszeli) jakże niesprawiedliwe komentarze o polskich imigrantach ignorujących innych ludzi, w tym przypadku chorych niepełnosprawnych. Oczywiście, takie uogólnienia nie powinny były się pojawić, to swoją drogą. Nie o to chodzi w tej historii, a o niesmak i wstyd, jaki na wszystkich Polakach pozostawiła w oczach niejednego świadka zajścia przy plaży jedna osoba. I jeszcze przypomnienie. Prawo karze wyrokami tego, kto “publicznie znieważa grupę ludności albo poszczególną osobę z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości”. Nie chodzi tylko o opinie wyrażane na środku ulicy w biały dzień. Facebook, inne portale społecznościowe i cały internet są w tej kwestii szczególnie „pamiętliwe”, bo tu dowody przestępstwa zostają jak na dłoni. Zasugerowano to osobie bluzgającej imigrantów w komentarzach do zajścia na parkingu. Jej wpis zniknął w mgnieniu oka.


 Autor: Agnieszka Bielamowicz

- Reklama -

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz komentarz
Wpisz swoje imię tutaj